Wyzwaniem było zaakceptowanie i pogodzenie się z niespodziewaną i niesprawiedliwą decyzją byłej szefowej, która nie poinformowała mnie ani osobiście, ani telefonicznie, ani nawet mailowo o tym, że ostatni dzień mojego urlopu był równocześnie ostatnim dniem mojej pracy. Pracy, która oprócz stałego źródła dochodu, dawała mi przede wszystkim satysfakcję i radość.
--------------------
Wyzwaniem było zapisanie się na kurs języka migowego, który wprowadza mnie w świat ludzi głuchych, pozwalając nauczyć się nie tylko porozumiewania z nimi, ale także daje możliwość zrozumienia ich funkcjonowania w środowisku zdominowanym przez słyszących.
Wyzwaniem była decyzja o powrocie do wolontariatu hospicyjnego, dzięki któremu wciąż uczę się ogromnej pokory, wdzięczności za to co mam, doceniania życia tu i teraz, uważności i radości oraz oddzielania tego, co najważniejsze, bardzo ważne i ważne od tego, co nieistotne.
Wyzwaniem była chęć uczestnictwa w warsztatach nauki pisania ikon - zważywszy na brak jakichkolwiek zdolności plastycznych oraz zerowe doświadczenie i wiedzę w tym zakresie równoważone jednakże olbrzymimi chęciami.
Wyzwaniem było wyszukiwanie niezbyt dostępnych informacji, pokonanie własnej nieśmiałości, ćwiczenie cierpliwości oraz determinacja w dążeniu do spotkania i chwili osobistej rozmowy z ks. Janem Kaczkowskim.
--------------------
Gdybym nie została pozbawiona pracy, nie znalazłabym ani czasu, ani ochoty, ani sposobu na to, by wcielić w życie pomysły, które kolejno zaczęły pojawiać się w mojej głowie.
A to jeszcze nie koniec.
O najważniejszym, najświeższym i najbardziej rewolucyjnym (absolutnie pod każdym względem) wiem tylko ja, Mąż i Czarodziej. Niebawem do tego grona dołączy ktoś jeszcze.