Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 2 listopada 2015

2118. Wszystko przeminie

Tydzień. Siedem dni. I długo i krótko zarazem. Zależy dla kogo.

Niektórych pacjentów nigdy nie poznałam i nie poznam. Zostają przyjęci na oddział i umierają pomiędzy moimi cotygodniowymi odwiedzinami.

Najtrudniejszym momentem był dla mnie zawsze ten, kiedy już chciałam wejść do sali mając nadzieję, że zastanę tam konkretną osobę, a jej łóżko było puste lub leżał na nim ktoś inny. Dlatego teraz, zanim pójdę na oddział, pytam kogoś z personelu o to czy ktoś nie umarł. Najlepszą wiadomością jest ta, kiedy wszyscy przeżyli kolejny tydzień.

Patrzę jak z tygodnia na tydzień kolejne osoby słabną, tracą siły, gasną i jak powoli uchodzi z nich życie.

Pani T., którą karmiłam za pierwszym razem na stołówce i z którą siedziałam potem na tarasie w promieniach słońca.
Pani G., która miała urodziny zaledwie dzień po moich, która ze wszystkich pór roku najbardziej lubiła jesień, a jej ulubioną zupą był barszcz czerwony.
Panie i Panowie, których imion nie zdążyłam poznać...

O Nich szczególnie myślę dzisiaj, w pamięci mając ich twarze, gesty, spojrzenie, uśmiech...

"Wszystko przeminie tak jak sen. Troski, kłopoty skończą się..." - nuciła mi ostatnio pani K.

Tydzień. Siedem dni. I długo i krótko zarazem. Zależy dla kogo.