Jak to dobrze zaczynać od zera. Dosłownie i w przenośni. Bo gorzej już być nie może, więc jest szansa, że będzie tylko lepiej.
Bezstresowo (bo nikt nie krzyczy, ani nie wyśmiewa), bez ocen (bo wyłącznie dla własnej przyjemności) szkicowałam swoją lewą dłoń w różnych ułożeniach.
Specjalnie ponumerowałam rysunki, żebym po czasie mogła do nich wrócić i zobaczyć czy robię postępy, choć już je widzę gołym okiem.
Jak na pierwszy raz kiedy miałam ołówek w ręce uważam, że mam pełne prawo być z siebie dumna, więc jestem.