Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 2 stycznia 2016

2145. Prezent

Czekanie na przyjście Nowego Roku zmęczyło mnie tak bardzo (a tak naprawdę wykończyła mnie trwająca od rana migrena), że o godzinie 21 zaproponowałam Mężowi pójście spać. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie obudziły nas fajerwerki tuż przed północą. Wyrwani ze snu podnieśliśmy głowy, zorientowaliśmy się o co chodzi, by ponownie udać się w objęcia Morfeusza.

Miniaturowego szampana wypiliśmy do porannej noworocznej kawy i tym samym uczciliśmy nadejście roku 2016. Pierwszy dzień stycznia powitał nas mrozem, który nie powstrzymał nas jednak od wyjścia na godzinny spacer. A tam staw po części skuty lodem.


Dziś założyłam po raz pierwszy swoje czerwone ocieplane glany, bo z mroźnym wiatrem lepiej nie zadzierać. Pojechaliśmy z Dyrektorem Wykonawczym do rodziców, zaproszeni przez mamę na obiad - nasze ulubione kotlety mielone z ziemniakami i buraczkami.

Miłością i cierpliwością można naprawdę wiele zdziałać. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Dostałam od ojca prezent urodzinowy, a może również (awansem) imieninowy, ale nie o sam podarunek chodzi, lecz o sposób, w jaki został mi ofiarowany i jakie słowa przy tym padły. 

Widzę i czuję ogromną zmianę w zachowaniu ojca - jakby coś przemyślał, zrozumiał, przełamał się i otworzył swoje serce. I to właśnie jest dla mnie najpiękniejszy, bo bezcenny, prezent.