Przepychanki pomiędzy zimą a wiosną trwają w najlepsze. Raz jedna, a raz druga zwycięża. Przynajmniej nie jest nudno.
Spokojnie, leniwie i powoli sobie żyjemy. W takiej fajnej harmonii i równowadze - zarówno ciała, jak i ducha.
No może poza małym wyjątkiem - wydawać by się mogło, że spokój i cierpliwość Męża to atuty, a okazuje się, że w przypadku puzzli Głos Rozsądku nie daje rady i się denerwuje - wzdycha, sapie, dyszy, wierci się, kręci i nijak nie może do siebie dopasować poszczególnych elementów.
Ale oddam mu sprawiedliwość w pewnej kwestii - gdyby nie jego determinacja i konsekwencja w poszukiwaniach wśród 4560 kawałeczków wciąż brakowałoby mi jednego brzegowego puzzla, którego przeoczyłam - i to dwukrotnie.
A ja - ta bardziej emocjonalna, nerwowa i niecierpliwa, siedzę sobie cichutko, grzecznie i mozolnie rozkładam, szukam i dopasowuję, a jak mi nie idzie w jakimś fragmencie, przechodzę do następnego. Fantastycznie się przy tym relaksuję i odpoczywam.
Póki co mam wiele zaczętych obrazków (nieraz nawet zaledwie dwuelementowych), ale dobrze wiem, że w pewnym momencie wszystko mi się ładnie poukłada w logiczną całość.
Świeża porcja lektur zainteresowała nawet Dyrektora Wykonawczego, który właśnie z ciekawością ogląda kobiece piersi (naturalne, a nie sztuczne) w pięknie ilustrowanej książce o raku.