Wreszcie (po kilku telefonach) otrzymałam od byłego pracodawcy swój PIT za 2015 rok. Mąż dopiero dziś mógł nas rozliczyć. Dobra wiadomość jest taka, że dostaniemy zwrot nadpłaconego podatku, który powinien nam wystarczyć na coroczne małżeńskie piaskowanie zębów u dentysty.
A skoro już o lekarzu wspomniałam... Po niedzieli idę do ginekologa. Głównie na kontrolne badanie połączone z usg (ostatnio byłam w sierpniu 2014), ale też z powodu bólu podbrzusza, którego doświadczam od kilku tygodni, a który doskwiera mi na tyle mocno, że wypadałoby dogłębnie i od środka zobaczyć o co chodzi.
Mamę dopadło przeziębienie, więc w tym tygodniu byłam u rodziców dodatkowo dwa razy w ciągu tygodnia. Ojciec praktycznie wcale nie wychodzi z domu - jedynie do piwnicy po ziemniaki, a że jeść coś trzeba, pojechałam i wedle zrobionej przez rodzicielkę szczegółowej listy nabyłam z niej wszystkie produkty.
Czarnula przyniosła mi całą torbę jabłek, które dostają w szpitalu jako bonus. Odwiedziła mnie także znajoma z warsztatów ikonopisarstwa. Przy herbacie i pysznych ciastkach spędziłyśmy kilka popołudniowych godzin.
Na puzzle oczywiście znalazłam czas pomiędzy tym, co wymieniłam i tym, o czym nie wspomniałam, a co również robiłam.
Jak widać na ostatnich zdjęciach, odwróciłam obie płyty do góry nogami, żeby łatwiej i wygodniej mi się dalej układało. Zostało "tylko" niebo i górna ramka, która jest najbardziej oporna, ale i na nią przyjdzie pora. Na razie rozpoczęłam pracę nad gwiazdozbiorami.