O ile rozpoczęte przeze mnie w niedzielny wieczór segregowanie puzzli potrzebnych do ułożenia gwiazdozbiorów upływało w miłej atmosferze wzbogaconej aromatem gorącej kawy z mlekiem, o tyle cała reszta następująca później (gdyby nie nieoceniona pomoc Męża w umiejscawianiu poszczególnych gwiazdek) skazana byłaby na totalną porażkę.
Kiedy gwiazdozbiory były już w komplecie (wtorkowy wieczór), przyszedł wreszcie czas na górną ramkę, która w czwartek w końcu zamknęła połowę obrazu.
Za to niebo mnie wykańcza. Czerń, fiolet, mniejsze i większe gwiazdki - jakby na to nie spojrzeć wszystko zlewa się w jedną wielką ciemną masę.
Idzie jak po przysłowiowej grudzie. Dziennie dokładam zaledwie po kilkanaście elementów, choć dzisiaj miałam szczęście i wpasowałam ponad trzydzieści. Na drugim zdjęciu (dla porównania) znajduje się dołączony do zestawu plakat, na którym się opieram.
O ile dobrze policzyłam do zakrycia białych plam zostało mi 714 puzzli. Dla pocieszenia zainteresowanych oraz samej siebie dodam, że 3846 leży już na swoich miejscach.