Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 19 marca 2016

2169. Uff...

Odetchnęłam z ulgą, bo tydzień nie dość, że był napięty, to jeszcze stresujący. Tym razem zmuszona byłam odwołać swój dyżur w hospicjum. Nie poszłam również na warsztaty pisania ikon. Lekcję angielskiego z Czarnulą też przełożyłam.

Uczestniczyłam za to w fantastycznie prowadzonych przez pewnego zakonnika (i zarazem pustelnika) czterodniowych rekolekcjach. Razem z Mężem i mamą świętowaliśmy kolejne urodziny Dyrektora Wykonawczego. Z tej okazji zamówiłam dla jubilata przepyszny tort malinowo-jagodowy.




Nazajutrz byłam w szpitalu, w którym pracuje moja pani ginekolog, na pobraniu krwi oraz USG. Wyniki badań odebrałam wczoraj i bardzo się z nich ucieszyłam. Podobnie jak po USG - torbiel jest mała, więc póki co trzeba ją obserwować. Następne USG za pół roku.




Miałam także pierwsze zajęcia na kursie języka migowego dla średniozaawansowanych. Tylko połowa osób z poprzedniej grupy zdecydowała się na kontynuację, więc połączono nas z ludźmi z innej.

Razem z Mężem spotkaliśmy się z Czarodziejem, a widok tego człowieka i choćby chwila z nim rozmowy zawsze jest dobrym doświadczeniem.

A w piątkowe przedpołudnie, jeszcze przed wyjściem Dyrektora Wykonawczego do pracy, zakończyłam oficjalnie układanie pierwszej części astrologicznej mapy nieba. Łatwo nie było, bo już na finiszu musiałam przekładać kilka elementów, które wcześniej leżały na niewłaściwych (choć idealnie pasujących i kształtem i kolorem) miejscach.






I znowu wracam do punktu wyjścia, czyli przede mną druga część tej samej zabawy. Na płyty położyłam dystanse, a na nich kolejne płyty. Powtórka z rozrywki. Czas start.