Od prawie dwóch tygodni w pokoju stoi suszarka na pranie. Obwieszona z obu stron upranymi ubraniami czekającymi na uprasowanie. Stoi i czeka aż mnie najdzie wena twórcza do machania żelazkiem. A że na dworze ostatnio dość upalnie bywa, więc nie ma się co dziwić, iż jest jak jest.
Mama już po zdjęciu szwów. Rana cięta pięknie się goi. Rodzicielka wpadła za to w szał lumpeksowy i w ciągu kilku dni nabyła około dwudziestu szmatek. Ponoć zaczęła robić też porządek w szafach, bo ciężko coś tam wcisnąć. Każdy chomik ma to do siebie, że gromadzi zapasy "dla miecia" i "przydasiów".
Mąż był w kinie na "Iluzji 2" i z przejęciem opowiadał mi treść filmu. Chciał, żebym z nim poszła, ale to nie jest moja tematyka. Wolę obrazy o chorobach, śmierci i umieraniu. Podobnie jak książki. No właśnie - a propos wyżej wymienionych - świeża porcja prosto z paczkomatu.