Otwarte przez ostatnie miesiące na oścież okno w pokoju należy już do przeszłości. Od kilku dni coraz częściej zostawiamy je na uchylne, a na noc nawet jedynie na mikrowentylację.
Ciepłe promienie słońca grzeją już o wiele krócej i mniej intensywnie. Poznaję to po marznących dłoniach i szyi błagalnie proszącej o owinięcie jej szaliczkiem.
Stopy domagają się skarpetek, ale w tym przypadku konsekwentnie im odmawiam. Nie po to Mąż żartobliwie wszedł mi jakiś czas temu na ambicję, a ja na przekór swoim odwiecznym przyzwyczajeniom rozpoczęłam naukę spania boso, bym teraz tak łatwo uległa.
W powietrzu wyczuwam jesień. I choć jeszcze wolałabym uniknąć używania tego słowa, nie mogę zaprzeczyć faktom.
Przygotowuję się powoli na nadejście szarych, burych i krótkich dni. W kuchni czeka zapas zamkniętych w świeczkach zapachów wiosny i lata, o których chcę pamiętać. Zwłaszcza wtedy, gdy na dworze będzie chłodno, wietrznie i deszczowo.