Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 10 listopada 2016

2245. Plik kartek

We wtorkowe popołudnie na trzęsących się nogach i z tłukącym się w piersi sercem szłam po wyniki testu ROMA. Co za ulga, że przynajmniej one są w normie.


Dzisiaj rano siedziałam przed gabinetem onkologa w oczekiwaniu na swoją kolejkę. Weszłam jako siódma. Dostałam ksero wyników mammografii i USG. Od dawna wiedziałam, że w moich piersiach torbiel na torbieli torbielą pogania, ale z tymi konglomeratami to już chyba przesadzili.


Bez biopsji gruboigłowej (BG) się nie obejdzie. Niestety, na USG stwierdzono 12 mm guz, który należy poddać dalszej diagnostyce. A tak liczyłam, że jednak się wywinę. Ufam swojemu lekarzowi, więc jak dał skierowanie, to wzięłam.



Od razu poszłam wyznaczyć sobie termin. I tu spotkało mnie jakże miłe zaskoczenie - bez żadnych znajomości znalazło się wolne miejsce już 18 listopada, za tydzień, w piątek.

Jako że w gabinecie obdarowali mnie jeszcze skierowaniem na obowiązkowe badania krwi przed biopsją (czas protrombinowy - PT, czas kaolinowo-kefalinowy - APTT, HBsAG oraz Anty HCV), stanęłam w długiej kolejce i pozwoliłam utoczyć sobie trochę życiodajnego płynu.

Do pliku kartek z jakimi opuściłam gabinet onkologa doszły też takie, dosyć istotne, informacje. Dobrze wiedzieć.


Jak już byłam na miejscu, podeszłam do konsoli, przy której mam się zjawić w przyszły piątek. Tam przeczytałam coś takiego.


Strach się bać - od samych biurokratycznych procedur zakręciło mi się w głowie. Do tego te dwie godziny czekania po biopsji. Dobrze, że wszystko mam na papierze, bo z pamięcią w takich chwilach u mnie krucho. Stres robi swoje.

Przyznam się również, że nie lubię być sama w takiej sytuacji, ale przecież Mąż nie będzie brał wolnego z powodu każdej mojej wizyty u lekarza. O wiele bezpieczniej i pewniej czuję się kiedy Dyrektor Wykonawczy jest ze mną. 

Na biopsję idziemy jednak we dwoje - Głos Rozsądku wziął już urlop na ten dzień, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna, gdyż dla mnie jego obecność jest bezcenna, a sprawa wszak poważna.