Z tym siedzeniem i pachnieniem praktycznie prawie od zaraz miałam problem. Bo mogę tak przez chwilę, a potem włącza mi się tryb zadaniowy - a to pranie, a to sprzątanie, a to jedzenie, a to zakupy... Mąż autentycznie musiał mnie pilnować, żebym sobie krzywdy nie zrobiła, a i tak nie zawsze mu się udawało.
- Widzisz - ja to jestem prosty człowiek. Jak coś umiem, to robię. Jak nie umiem, to nie robię - skonstatowałam głośno.
- Ty jesteś prosty człowiek?! - zdumienie Dyrektora Wykonawczego graniczyło z szokiem.
- No jak nie, jak tak? - obruszyłam się.
- Ty jesteś tak skomplikowana jak mechanika kwantowa! - padło z ust Głosu Rozsądku.
- A co ja mam wspólnego z mechaniką kwantową? - spytałam, bo porównania Drugiej Połówki zaskakują mnie nawet po jedenastu latach naszej znajomości.
- Jak to co? Jesteś w nieskończenie wielu miejscach i nieskończenie wielu wątkach naraz - odpowiedział, powodując ostatecznie przysłowiowe opadnięcie mojej szczęki.
I to by było na tyle (oraz gwoli ścisłości i jako podsumowanie) w kwestii wspomnianego na wstępie siedzenia i pachnienia.