Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 28 listopada 2016

2254. Pierwsze razy

Czasem dobrze jest obudzić się w nocy celem udania się za potrzebą. Bo jak nie mgła, to śnieg. I nie był to sen, gdyż ranek na balkonie i na dworze wyglądał mniej więcej tak.


Pierwszy śnieg tej jesieni mam już za sobą. Podobnie jak w ogóle pierwszy w życiu kalendarz adwentowy, nad zakupem którego zastanawiałam się z powodu swojej peselozy, ale jak widać przegnałam ją na cztery wiatry. Bo jak nie teraz, to kiedy?


Przed nami pierwsze obcowanie z mobilnym internetem. Bez abonamentu, za to z doładowaniem, na kartę SIM - zupełnie jak w telefonie, bo nawet numer dostaliśmy. Niby taki pendrive w pudełeczku łudząco przypominającym opakowanie leku.


Za kilkanaście dni (również po raz pierwszy) przejdę do sieci komórkowej, z której od kilku miesięcy korzysta Dyrektor Wykonawczy.

W międzyczasie raczę się nowymi herbatkami, do których dołączone są spersonalizowane wiadomości od konkretnych dwóch pań. O wiele milsza odmiana niż dotychczasowy "pakowacz nr 23".



Pierwszy raz skusiłam się też na bransoletki w zestawie (przełamując odwieczny schemat kolczyków) oraz na bazę pod makijaż (cokolwiek to jest niewątpliwie ładnie wygląda).



Zeszłoroczny grudnik najpierw wypuścił pąki, które jeden po drugim otwierają się w pełnej krasie. A w doniczce w kuchni rośnie sobie pierwsza sałata posiana dla naszego Pepe.