Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 15 grudnia 2016

2258. Sidła

Szczere opowiedzenie o swoich emocjach najbliższemu sercu człowiekowi, czy bycie tym, który dowiaduje się o bólu egzystencjalnym tego, kogo kocha - nie wiem co jest trudniejsze.

Wpadłam we własne sidła - sidła poczucia kontroli i planowania. Za dużo chciałam zrobić naraz. W końcu nie dałam rady zrobić nic. Odpuściłam, ale wciąż nie dałam sobie prawa do bycia słabą. I posypałam się w drobny mak.

Rozważałam różne opcje łącznie z wizytą u psychiatry, czy spotkaniem z terapeutą. Tylko po co? Psychotropy stłumiłyby jedynie objawy, ale nie dotarłyby do źródła tego, o czym doskonale wiem. Na terapii nie odkryłabym niczego nowego, z czego nie zdawałabym sobie sprawy.

Tak jak nikt nie jest w stanie pozbawić mnie mojej siły, tak samo nikt nie jest w stanie dodać mi swojej. Bo ona była, jest i będzie we mnie.

Wzięłam więc sprawy w swoje ręce. Powoli, metodą małych kroczków. Z potknięciami, upadkami, cofaniem się, z wszechobecnym bólem duszy, ze łzami w oczach, ze ściśniętym gardłem.

Jedynym, który o wszystkim wie, jest Mąż. Ten, który kocha. Ten, który wspiera. Ten, który słucha. Ten, który milczy. Ten, który mówi do mnie bardzo mądre słowa:

"Bóg dał nam wolną wolę, a nie pełną kontrolę".

"W życiu nie chodzi o to, żeby planować, ale żeby żyć".

"Sensem życia jest przeżywanie własnego życia, a nie poszukiwanie sensu poza nim".