Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 27 stycznia 2017

2280. Światło

Kiedy kilkanaście tygodni temu poszłam do spowiedzi i otwarcie przyznałam, że nie chce mi się żyć, wstałam od konfesjonału wciąż będąc niespokojną, niepocieszoną i rozedrganą. 

Teraz, patrząc na tamte chwile wiem, że potrzebowałam czasu, żeby zostawić wszystkie troski, zmartwienia i czarne myśli, które nie zniknęły nagle i za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Było mi naprawdę strasznie ciężko - szczególnie, że naocznym świadkiem tego, co się ze mną działo był Mąż, czyli właśnie ten, któremu takich widoków najbardziej chciałabym zaoszczędzić.

Powoli, z minuty na minutę i z godziny na godzinę próbowałam koncentrować się na tym, co w danej chwili robiłam. Łatwo nie szło, ale się nie poddawałam. Raz się udało, raz nie.

W którymś momencie zauważyłam, że się częściej uśmiecham. Coraz więcej rzeczy, czy sytuacji zaczęło przynosić mi radość. Stałam się spokojniejsza i poczułam się bezpieczniej.

Przestałam tworzyć w głowie katastroficzne scenariusze. Przestałam zastanawiać się co będzie jeśli stanie się to, czy tamto. Przestałam się zamartwiać tym, czego nie ma i co może się nigdy nie wydarzyć.

Zamiast tego żyję w tej chwili. Siedzę, piszę post, piję ciepłą herbatę. Sens życia odnajduję w takich najprostszych i najzwyklejszych czynnościach.

I choć nie lubię ciemności, pogrążenie się w niej pozwoliło mi ujrzeć pewne sprawy w zupełnie nowym świetle.