Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 8 marca 2017

2297. Pan Mąż jest chory i nie chce leżeć w łóżeczku

Właśnie mija trzeci dzień chorobowego aresztu Męża, a dla mnie najlepszym ratunkiem jest ewakuowanie się z domu, gdyż pacjent daje mi się nieraz we znaki - bynajmniej nie dolegliwościami bólowymi (w tej kwestii słucha się lekarza - łyka proszki i pozwala się smarować), ale marudzeniem, niechęcią do leżenia i szukaniem sobie (z nudów) zajęcia.

W poniedziałek był u naszego ulubionego doktora, więc można powiedzieć, że zaliczył spacer. Wczoraj musiał zrobić badania krwi i moczu, dzięki czemu również odetchnął przez chwilę świeżym powietrzem. Potem szlaban, a Dyrektora Wykonawczego nosi. Dzisiaj jak mnie nie było, wymopował podłogę, za co dostał porządny ochrzan, że nie dba o swoje zdrowie.

W związku z zakazem opuszczania kawalerki przez Męża kwiatki (w dwóch wersjach) na Dzień Kobiet kupiłam sobie sama.


Sama przytargałam też nasz nowy blender, ale soki produkuje już Dyrektor Wykonawczy. Nie wiedziałam, że zwykła pomarańcza z bananem są takie pyszne. Głos Rozsądku się cieszy, bo w pakiecie jest młynek do kawy, który mu się od dłuższego czasu marzył.



Mamy też nowy spieniacz do mleka, bo poprzedni się zużył i nie dało rady go naprawić. Na szczęście ten gadżet nie kosztuje majątku.


W poniedziałek była u nas właścicielka mieszkania, a dzisiaj Czarnula, która załapała się na degustację świeżego soku. Nie widziałyśmy się przez miesiąc, a jako że w przyszłym tygodniu ona wyjeżdża do swojego faceta, więc spotkamy się dopiero albo pod koniec marca, albo już w kwietniu.

A ja kursuję po całym mieście, robię zakupy dla nas, dwa razy w tygodniu jestem u rodziców, załatwiam wszystko co trzeba, więc mało siedzę w domu, bo prawie wszędzie chodzę na piechotę. 

W tym tygodniu czeka mnie dostarczenie zwolnienia Męża do jego pracy, wizyta u lekarza (kończy mi się Euthyrox i wypadałoby oznaczyć poziom TSH po ponad roku od ostatniego badania), przytachanie worka ziemi z kwiaciarni i przesadzenie kilku kwiatków, wyjście z mamą po zakupy dla rodziców i pewnie coś tam jeszcze po drodze się urodzi (a jak nie, to i tak coś wymyślę).