Pierwsza w tym roku (i tej wiosny) prawdziwa burza (z piorunami, grzmotami i gradem) za nami. Nic dziwnego, bo praktycznie od rana było wczoraj strasznie gorąco i parno, a ja ubrana jedynie w golfik z krótkim rękawkiem i kurtkę ledwo doszłam do domu. Za to dzisiaj zimno jak nie wiem co. I bądź tu mądry co na siebie włożyć, żeby albo się nie przegrzać, albo nie zmarznąć.
Mam taki spokój i pokój w sobie, który cieszy, bo pozwala mi nie martwić się na zapas, nie tworzyć czarnych scenariuszy, nie panikować. Dzięki niemu mogę żyć tu i teraz, pogodnie, z uśmiechem.
Byłam u spowiedzi (znowu za kratą siedział fantastyczny zakonnik), a także na pięknie i mądrze poprowadzonych rekolekcjach w innej parafii. Jak miło słuchać księdza, z którego aż tryska radość, uśmiech, dobroć i wiara. Spotkać takiego duszpasterza to rzadkość i dar.
Na kolejnych zajęciach kursu PJM jednym z zadań do pokazania były słowa, jakimi opisali nas inni. Na kartce ze swoim imieniem znalazłam takie: ambitna, pomocna, punktualna, uprzejma, bardzo inteligentna! (dokładnie z tym wykrzyknikiem na końcu), szczera, miła, radosna, racjonalistka, wesoła i wrażliwa. Trzeba się było nieźle nagimnastykować (szczególnie pantomimicznie), żeby reszta grupy odgadła właściwe znaczenia.
Przeczytałam "Milczenie", a książkę odniosłam do biblioteki. Tak cienką pozycję (zaledwie 170 stron) film oddał genialnie, za co ogromne brawa dla całej ekipy realizatorskiej. Wynotowałam sobie nawet kilka cytatów.
Pepe jest pocieszny. Nauczył się przylatywać z roletki nie tylko na dywan, ale również na stół i sofę - zwłaszcza jeśli trzymamy w palcach ziarenko słonecznika. Często siedzę z laptopem, a obok mnie pomarańczowy ptaszek oczekuje na kolejną porcję jedzenia. W ogóle kiedy jest głodny, kica za nami jak piesek po całym pokoju albo lata bardzo blisko nas, próbując zwrócić na siebie uwagę. A kiedy jemy obiad, stoi na podłodze i czeka aż coś dostanie.
Mąż wysiał sałatę dla naszego ulubieńca. Wzeszła na trzeci dzień i wygląda jak mały las. Stwierdziłam, że skoro mu tak dobrze poszło, dostał jeszcze ode mnie paczkę rzeżuchy, która choć wysiana zaledwie wczoraj, już się pokazuje na powierzchni.
Zaopatrzyłam się w dwie pary ciemnych spodni do pracy i przyznam, że mam serdecznie dość mierzenia ubrań, a tu jak na złość w sobotę nasz trzyosobowy dream team wybiera się na prawdopodobnie ostatnie tej wiosny łowy w ogromnym ciucholandzie. Dyrektorowi Wykonawczemu i mnie wciąż potrzebne są dżinsy, więc jak chcemy je znaleźć, wypadałoby ich poszukać.
Mąż idzie dziś po pracy do kina, a ja w tym czasie zobaczę się z właścicielką kawalerki, żeby zapłacić jej za wynajem i rachunki. A jutro mam szkolenie w przyszłej pracy. Razem z innymi będziemy się uczyć nowego programu, z którego mamy potem korzystać na co dzień.