Najpierw nauczyliśmy go, żeby jadł sałatę z ręki. Siedział sobie wtedy na roletce. Potem dawaliśmy mu ziarno słonecznika na wyciągniętym palcu, w ustach, na języku i na nosie.
Następnym etapem była nauka zlatywania z roletki na dywan i karmienie na podłodze. Teraz Pepe umie już przylatywać na sofę, a od wczoraj siada nam na kolanach, gdzie dostaje ziarenka trzymane w palcach.
Na parapecie w kuchni rosną jak szalone, zasiane przez Dyrektora Wykonawczego, nasiona rzeżuchy i sałaty. Za tą pierwszą nasz pomarańczowy ptaszek niespecjalnie przepada, choć czasem się na nią skusi.