Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 23 kwietnia 2017

2316. Znowu hurtem

Ostatnie wrzucane na blog zdjęcia przepełnione były słońcem, a we wtorkowy poranek zastałam za oknem taki oto widok. Nie powiem jaka była moja reakcja, ale zdradzę, iż użyte słowo było nieparlamentarne.


Zanim wyszłam do pracy (miałam drugą zmianę) śniegu wciąż przybywało. Ilość niecenzuralnych słów, jakie padały z moich ust, również rosła.


W autobusie kasowniki powariowały na tyle, że zamiast 1,50 zł za przejazd ściągnęły mi z karty 7,50 zł. Na szczęście po wysłaniu reklamacji, która oczywiście została rozpatrzona pozytywnie, w piątek wieczorem odzyskałam swoje 6 zł, a miła pani zapisała na mojej karcie ulgę, więc nie będę musiała już nic wciskać przy wsiadaniu do autobusu, bo wystarczy, że przyłożę plastik do kasownika, a on sam ściągnie ulgową opłatę.

Razem z Mężem wypełniliśmy stosowne dokumenty, żeby mieć wgląd w ZIP na stronie NFZ, ale że nie mogłam osobiście odebrać loginu i hasła, obdarowałam Dyrektora Wykonawczego wymaganym pełnomocnictwem, mając nadzieję na to, że wystarczy ono do odbioru loginu i hasła dla mnie.


Kiedy Głos Rozsądku pojawił się w siedzibie NFZ uzyskał dostęp do swojego ZIP, ale wypisane przeze mnie pełnomocnictwo ze względu na brak mojego dowodu osobistego nie pozwoliło, bym i ja mogła się zalogować na swoim koncie.

NFZ na podany w  powyższym dokumencie adres korespondencyjny w ciągu dwóch tygodni wyśle list z kodem weryfikującym, który to kod będę musiała ponoć podać telefonicznie w NFZ, by wreszcie móc wejść w swój ZIP.

Takiej biurokracji w życiu nie doświadczyłam i gdybym wiedziała, że tak się to odbywa, poczekałabym do wtorku i osobiście odebrałabym login i hasło, a nie obarczałabym tym Męża.

Tego samego dnia, po przyjściu z pracy (i chyba po części na pocieszenie) zobaczyłam czekające na mnie goździki.


Wczoraj miałam kolejne zajęcia z PJM, a potem nasz trzyosobowy dream team udał się do kina na niesamowity film "Z nurtem życia". Jeśli ktoś lubi przyrodę, gorąco polecam jego obejrzenie - piękne zdjęcia, niezwykła muzyka i ciepły głos Krystyny Czubównej i nie potrzeba już nic więcej.


O wrażeniach z czterodniowego tygodnia pracy napiszę oddzielnie. Teraz zdradzę jedynie, że coraz bardziej mi się ona podoba.