Wciąż jeszcze nie dowierzam, że po kilkunastu miesiącach siedzenia w domu i bezskutecznego wysyłania ofert, wreszcie codziennie wychodzę z domu do pracy. Mam wrażenie, że to sen, a nie jawa; że za chwilę ktoś mnie uszczypnie, a ja się obudzę.
Ale nie - to się dzieje naprawdę. Dzień w dzień pakuję do torby kanapki, banany i zieloną herbatę w kubku termicznym. Nie zapominam o identyfikatorze, notatkach oraz okularach. Wsiadam do autobusu, by za kilkanaście minut wjechać windą tam, gdzie spędzam kolejne siedem godzin.
Pomimo wielu braków, o których wspominałam w poprzedniej notce, cieszę się z każdej małej rzeczy, która jest. Przede wszystkim ze swojej umowy o pracę, która gwarantuje mi zatrudnienie i zapewnia wynagrodzenie.
Fajnie jest być częścią zespołu, który tworzymy razem od podstaw, wspierając się od samego początku. Niesamowitym odkryciem jest dla mnie szefowa - kulturalna, grzeczna, spokojna, opanowana, stabilna emocjonalnie i służąca pomocą. Jakże inny miałam obraz kierowniczki po traumie z poprzedniego miejsca pracy. Jakże inne miałam tam "koleżanki".
Dlatego właśnie mocniej doceniam to, gdzie i z kim jestem. Uczę się wielu nowych rzeczy, które choć wydają się trudne, zapewne z czasem staną się przysłowiową bułką z masłem. Czuję, że się rozwijam, że wkładam serce w to, co robię. Wszystko dopiero się rozkręca i pewnie jeszcze sporo wody w rzece upłynie zanim cała machina ruszy pełną parą.
Rzetelność, sumienność, dokładność, dobra organizacja, podzielność uwagi, uporządkowanie, łatwość nawiązywania kontaktów - cechy, które przydają się do tego, co robię, są przecież moimi cechami. Lubię wiedzieć za co jestem odpowiedzialna, z czego będę rozliczana, a tam każdy ruch firmuję swoim nazwiskiem po zalogowaniu się w systemie. Bardzo mi taki stan rzeczy odpowiada - jasność, klarowność, przejrzystość.
W ubiegłym tygodniu miałam drugą zmianę, w tym chodzę na pierwszą. Jeszcze nie wiem która opcja jest dla mnie lepsza. Z decyzją wstrzymam się do piątku, aczkolwiek ze względu na godziny pracy Męża oraz moje ogromne problemy z pobudką o 5:25 i tak wczesnoporannym funkcjonowaniem, na razie skłaniam się jednak ku popołudniowym godzinom, aczkolwiek ruchomy grafik ma swoje dobre strony.
Mam pracę, a do tego jeszcze ją lubię. Czyż to nie cudowne?