Dokładnie tak, jak w tytule, wyglądały moje ostatnio mijające dni. A te, które nadejdą, raczej nie będą od tego wzorca odbiegać.
Była pięciodniowa majówka, a po niej całkiem nietypowy (bo dwudniowy) tydzień pracy, w którym zmieniłam miejsce swojego pobytu. Choć budynek wciąż ten sam, to inne piętro, inne koleżanki, a także inne obowiązki.
Jeszcze nie zdążyłam dobrze opanować jednego, a już przyszło mi uczyć się znowu czegoś nowego. Przyznam, że w piątek miałam chwilę załamania i kryzysu spowodowane bezsilnością i nadmiarem napływających sprzecznych informacji. Na szczęście przełamałam się, wzięłam w garść i dałam radę. Pomógł mi w tym weekend, a w szczególności ponad sześciogodzinne zajęcia na kursie PJM, podczas których wyluzowałam się i odstresowałam, aplikując sobie olbrzymią dawkę śmiechu - oczywiście oprócz przyswojonej wiedzy.
Wczoraj zaś odbyłam skok na główkę do głębokiej wody, czyli przeszłam ekstremalny chrzest bojowy, którego bardzo się obawiałam. A tu niespodzianka. Wyszłam z pracy zadowolona i jakże dumna z siebie, że - choć nie uniknęłam kilku błędów - ale pomimo wszystko nie dałam się ponieść żadnym negatywnym emocjom. W domu długo jeszcze "pracowałam" na nadgodzinach, gdyż moje myśli krążyły wokół tamtych kilku godzin.
Ponownie doszłam do wciąż tego samego wniosku, a mianowicie, że strasznie podoba mi się to, co robię, a jedyne, co mi przeszkadza to sprawy logistyczne, sprzętowe i dezorganizacyjne, które są ode mnie absolutnie niezależne, ale niezmiernie rzutują na jakość tego, czym się zajmuję. Jedyne czego potrzebuję, to nabrać dystansu i nie przejmować się rzeczami, na które nie mam wpływu i których zmienić nie mogę.
Cieszę się, bo mam okazję i możliwość poznawania coraz to nowych ludzi, a jak wiadomo - każdy człowiek jest inny, każdy ma inną historię i każdy jest wyjątkowy. Z punktu widzenia socjologii oraz psychologii jest to bezcenne doświadczenie, choć i tak dla mnie najważniejsze jest to ludzkie podejście do drugiej osoby.
Dzisiaj usłyszałam od swojej szefowej, że jestem tu, gdzie jestem właśnie dlatego, że spośród wszystkich koleżanek mam najlepsze interakcje z tymi, którzy do nas przychodzą i chcą się czuć zaopiekowani i wysłuchani.