Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 4 czerwca 2017

2329. Nie dla głodnych

Jest takie przysłowie zaczynające się od słów "nie miała baba kłopotu..." Pozwolę sobie je odrobinę zmienić na "nie miał chłop kłopotu, kupił teściowej telefon..." No a teraz robi za pomoc techniczną, konsultanta i helpdesk w jednym, bo mama sobie nie radzi z najprostszymi funkcjami. I pomyśleć, że mieliśmy w planach podarować jej komórkę...

Odkąd przestałam jeść słodycze, stałam się jeszcze większą fanką mięsa, które i tak zawsze bardzo lubiłam. Pod warunkiem, że jest chude, dobrze przyprawione i smażone lub pieczone. Tydzień temu na niedzielny obiad Mąż kupił kurczaka z rożna. Jakie to było smaczne...

Wczoraj wybraliśmy się z rodzicielką do naszego ulubionego lumpeksu. Dyrektor Wykonawczy obłowił się w trzy pary dżinsów i pasek, ja zdobyłam jedne dżinsy, dwa T-shirty i szafirową torebkę, a rodzicielka wyszła z dżinsową spódnicą oraz bluzką. Potem, we troje, przyjechaliśmy do nas, a Głos Rozsądku (znowu w ramach obiadu) udał się po kubełek panierowanych polędwiczek, które dream team spałaszował w trybie przyspieszonym.

A dzisiaj, celowo i z premedytacją, wylądowaliśmy na obiedzie w barze - tym samym, w którym podają najlepszą na świecie wątróbkę. Mąż zamówił gołąbki, a ja polędwiczki w sosie kurkowym. Aż nieprzyzwoite jakie to było dobre...