Na wszelakie tabletki patrzeć już nie mogę, ale co zrobić jak łyknąć trzeba? Znacznie wzrosło nam zużycie wyciąganych z pudełka chusteczek, które skutecznie rysują mi nos. Kto miał katar, ten wie o czym mówię.
W piątek wyszłam z Mężem do kameralnego osiedlowego ciucholandu w poszukiwaniu T-shirtów dla Dyrektora Wykonawczego. Nie było nas może z pół godziny, a wróciłam do kawalerki ledwo żywa. Potem zaległam na sofie pod kocem i nawet się chwilę przedrzemałam.
Wczoraj pojechaliśmy do rodziców na obiad. Zimno jak nie wiem co, a do tego jeszcze mżył upierdliwy deszcz i wiał przenikliwy wiatr. Poczułam się lepiej, więc przyszliśmy do domu na piechotę, co - zważywszy na pogodę - zbyt mądre i odpowiedzialne nie było.
Już od kilku dni jedzenie nie bardzo mi smakuje. Najchętniej nawilżałabym gardło ciepłymi płynami i żywiłabym się owocami oraz warzywami. Byle tylko jak najmniej gryźć.
Odespałam zaległości, więc jest mi dzisiaj trochę lżej, ale do pełni formy daleko. Jutro poranna zmiana w pracy, a później wizyta u ginekologa.