No i jak ja mam wyzdrowieć skoro pogoda wariuje? Rano zimno, potem gorąco, później wieje i tak w kółko. Łykam już drugie opakowanie Sinupretu, a zatoki wciąż nie działają jak powinny.
Wczoraj byłam tak zmęczona codziennym porannym wstawaniem do pracy na pierwszą zmianę, że z uczuciem ulgi padłam wieczorem na sofę z perspektywą weekendu i odespania zarwanych godzin.
Po niespiesznym gramoleniu, śniadaniu i praniu poszliśmy sobie z Mężem na spacer. Oczywiście z aparatem i zapasowymi akumulatorkami w torbie.
Przyznam, że ledwo szłam - jakaś taka pozbawiona siły byłam. Do domu wróciliśmy więc autobusem.
Na obiad zamówiliśmy pizzę, ale o mały włos nie bylibyśmy w stanie za nią zapłacić, bo Pepe dosłownie położył łapę na przygotowanych przez nas pieniądzach. Potem z zazdrością i wyrzutem, z góry spoglądał na pozostałe w pudełku dwa kawałki sam mając do dyspozycji jedynie odrobinkę ciasta.