W poniedziałek i wtorek miałam w pracy drugą zmianę i całą masę roboty, więc czasu na pisanie nie było. A od środowego poranka aż do dzisiaj byłam w szpitalu celem zdiagnozowania moich dolegliwości ginekologicznych.
Wróciłam dokładnie w to samo miejsce i na ten sam oddział co cztery lata temu. Wtedy tylko jedzenie było okropne. Teraz nawet do cateringu - choćbym bardzo chciała - nie mogę się przyczepić.
Inna sala, inne współtowarzyszki na niej, ale większość personelu wciąż ta sama. Z ręką na sercu poleciłabym w razie konieczności pobyt właśnie tam. I sama (jeśli zajdzie taka potrzeba) z pełnym zaufaniem oddam się w ręce takich ludzi.
Torbiel na jajniku jest. Na szczęście niewielka. Dostałam tabletki, które (być może) pozwolą mi się jej pozbyć, ale o ich działaniu przekonam się dopiero 11. lipca, bo wtedy mam mieć robione kontrolne USG na szpitalnej aparaturze.
Jutro mam nadzieję napisać coś więcej i dokładniej w temacie szpitalnym.