Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 15 lipca 2017

2341. Rysa

I znowu kolejny tydzień za mną. Ten był chyba najgorszym, najtrudniejszym i najbardziej obciążającym zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

Niby powinnam się cieszyć, bo przedłużono mi umowę o pracę na następne dwanaście miesięcy. Rysą na szkle jednakże okazały się być obiecanki cacanki, fałszywe zapewnienia, mydlenie oczu oraz kłamstwa pani dyrektor.

Podczas rozmowy kwalifikacyjnej padło pytanie czy jestem w stanie pracować przez okres próbny za najniższą krajową z możliwością negocjacji stawki po trzech miesiącach. Zgodziłam się, bo przecież siedziałam w domu i nie zarabiałam nic, więc logiczne, że odpowiedziałam twierdząco.

Zanim dostałam nową umowę, poszłam na spotkanie do wspomnianej pani dyrektor i odwołałam się do tamtej rozmowy. Najpierw poprosiłam o ocenę mojej pracy. Usłyszałam same superlatywy i zapewnienie o podwyżce.

Trzy dni później dowiedziałam się, że zarząd nie planuje wzrostu pensji, więc stawka pozostaje bez zmian na kolejny rok. Wszystko byłoby w porządku, gdyby dzień później moja bezpośrednia kierowniczka (która nie miała pojęcia o mojej rozmowie z panią dyrektor) nie wygadała się, że nie było podstaw, żeby któraś z nich w ogóle wspominała zarządowi o podwyżkach.

Jestem rozczarowana, zawiedziona, zniesmaczona i rozżalona. Przez trzy miesiące, razem ze swoją zmienniczką, stworzyłyśmy od zera coś, co świetnie funkcjonuje. Kosztowało nas to masę nauki, czasu, nerwów, energii i chęci. Podczas gdy we dwie uwijałyśmy się jak mrówki, reszta naszych koleżanek popijała kawę, słuchała radia i zajmowała się plotkami oraz totalnym obijaniem się.

Nie muszę chyba dodawać, że wszystkim przedłużono umowę na ten sam okres czasu i za te same pieniądze. Najbardziej boli mnie właśnie ta jawna niesprawiedliwość, bo gdybym zachowywała się jak reszta, nie miałabym pretensji o najniższą stawkę.

Na dodatek, już od poniedziałku, dołożono mnie i mojej zmienniczce jeszcze więcej obowiązków. Psychicznie i fizycznie nie daję już rady. Przeryczałam pół nocy, wkurzenie sięgnęło zenitu, a potem dopadł mnie dół. Nie wiem jeszcze co będzie, ale wiem, że na pewno tak tego nie zostawię.

Nie ma mowy o podwyżce, ale w grę może wchodzić zmiana miejsca - w obrębie firmy, lecz tam, gdzie się siedzi i nic nie robi. W końcu dlaczego teraz ja nie mogę sobie popijać kawę i słuchać radia zamiast zapieprzać jak dziki osioł?