Nie za bardzo chciało mi się tam pójść, ale że Mężowi zależało, więc stwierdziłam, że się wybiorę razem z nim. I nie pożałowałam.
Dni otwarte w bankach zdarzają się dosyć rzadko, bo średnio raz na dwa lata, jak zeznał miły pan, którego o to spytałam.
Obejrzeliśmy kolekcję monet (szczególnie podobały mi się te ze zwierzętami) i banknotów (w tym ten o nominale 500 złotych). Zajrzeliśmy również do pustego (niestety) bankowozu.
Wzięliśmy udział w konkursie i za dobre odpowiedzi dostaliśmy nagrody w postaci książek, filmu DVD oraz firmowych czekoladek. Ze stanowiska rozpoznawania fałszywych banknotów wyszliśmy obdarowani specjalnymi płaskimi lupami o wielkości karty kredytowej.
Największą jednak atrakcją było zobaczenie na własne oczy sztabki prawdziwego złota. Mogliśmy nawet spróbować ją podnieść, z czego z radością skorzystaliśmy, bo nie wiadomo czy jeszcze kiedykolwiek trafi się nam taka okazja.