W taki dzień jak dzisiaj aż się nie chciało wychodzić z domu. Bez motywacji ani rusz, więc żeby nie siedzieć i nie marudzić, wymyśliłam ją sobie naprędce.
Obwarzanki biszkoptowe, po raz pierwszy konsumowane podczas jednej z naszych urlopowych wycieczek, już wczoraj ukazały się oczom moim na jednym ze straganów rozstawionych na głównej ulicy. A że dość szybko je zjedliśmy, więc trzeba było się po nie udać również dzisiaj.
Przy tak zwanej okazji wymogłam na Mężu zakup skarpet. No bo przecież ma pięć par i po co mu nowe? Może ja dziwna jestem, ale uważam, że czego jak czego, ale bielizny (skarpetki chyba się mieszczą w tej kategorii?) wypadałoby mieć przynajmniej tygodniowy zapas.
Doceniam ciepłe rurki w przedpokoju i łazience, a także możliwość odkręcenia kaloryfera w pokoju. Uwielbiam ten moment, kiedy zziębnięta zamykam za sobą drzwi wejściowe na klatkę schodową, czując panujące na niej ciepło.
Wspólne posiłki z Dyrektorem Wykonawczym, kawa, czy kieliszek wiśniówki - naprawdę nie potrzeba nic więcej. Wystarczy miłość i czas spędzony z tymi, których się kocha i którzy nas kochają. Nie ma dla mnie nic ważniejszego.