Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 23 października 2017

2387. Pokój

Z soboty na niedzielę spałam bite dziesięć godzin. Dziś w nocy tylko o jedną mniej. I tak naprawdę chyba jeszcze nie odespałam poprzedniego tygodnia, a od jutra znowu czeka mnie pobudka bladym świtem. Stanowczo i zdecydowanie wolę drugie zmiany, bo wtedy znacznie lepiej funkcjonuję.

Zepsuty zasilacz (wciąż na gwarancji) Mąż zawiózł wczoraj do sklepu, w którym kupił drugi - żebym nie była odcięta od świata do czasu naprawy poprzednika, czyli przez najbliższe dwa tygodnie. Ten nowy tak mi się spodobał, że wcale nie chcę go oddawać i chyba go sobie zostawimy - nawet jeśli wróci do nas z naprawy tamten popsuty.

Dobrze się złożyło, że dzisiaj miałam wolne za sobotę, bo mogłam na spokojnie zasiąść na fotelu dentystycznym z moim odłupanym zębem. Chociaż o siedzeniu mowy nie było - leżałam z głową odchyloną do tyłu i jakąś niebieską gumową płachtą w ustach umieszczoną na specjalnej metalowej konstrukcji. I tak przez godzinę. Pani doktor w tym czasie ratowała moją siódemkę.

Potem poszłam z mamą wybrać wiązanki na grób dziadków. My dwie, z dwoma parasolkami (od wczoraj nieustająco pada) oraz dwoma wielkimi reklamówkami z kwiatami na jedlinie plus wiatr i opór powietrza - ach cóż to było za wyzwanie...

Na obiad zjadłam pierogi z bobem i boczkiem, po czym wreszcie wróciłam do kawalerki, gdzie weszłam w fazę sokową - najpierw bananowo-pomarańczowy przygotowany przez Dyrektora Wykonawczego, a następnie marchwiowy jednodniowy.

W domu jest przyjemnie ciepło, w łazience suszą się uprane ręczniki i ściereczki, Pepe śpi w klatce przykrytej kocem, a przede mną jeszcze kilka samotnych godzin do czasu przyjścia Męża z pracy.

Wrócił upragniony spokój...