Jakbym była młodsza, użyłabym niecenzuralnego słowa i powiedziałabym, że mam wyje...., ale że jestem już w wieku statecznym i dojrzałym, więc napiszę grzecznie i przyzwoicie, że wyluzowałam. Jaka to ulga wie tylko ten, komu się ta trudna sztuka udała.
Robię co mam robić, ale przestałam kontrolować, przejmować się, przesadnie angażować się, być nadgorliwą i wykazywać jakąkolwiek inicjatywę własną. Teraz dopiero wiem, że żyję, a jedyne czego żałuję to fakt, iż potrzebowałam aż tyle czasu, by zmienić myślenie i podejście do pracy.
Nauczyłam się asertywności, ale też świetnie udaję blondynkę. Teksty w stylu: "nie wiem, nie umiem, nie znam się, nie mam pojęcia, nie potrafię" na stałe zagościły w moim codziennym zawodowym słowniku. Dzięki nim mam upragniony święty spokój.
Nie denerwuję się, nie wkurzam, nie bluzgam, nie narzekam i nie marudzę.