Z każdym podmuchem wiatru coraz mniej liści na drzewach... Nie zdążyłam uchwycić w kadrze ich piękna, a teraz jest już za późno...
Balkonowe pelargonie zabrane przez Męża stoją na parapecie w pokoju. Trochę dziwnie wyglądają po tej stronie szyby.
Od samego rana nieprzerwanie pada deszcz. Poza zrobieniem biedronkowych zakupów oraz doładowaniem miejskich kart autobusowych, nie wyściubiliśmy nosa z domu.
Śniadanie we dwoje, kawa, herbata, potem pizza i wino, znowu kawa i herbata, reszta pizzy... Tak sobie dogadzamy, a przecież to jeszcze nie koniec dnia.