Ostatnio Mąż poprosił mnie, żebym nie kupowała mu żadnych prezentów z okazji zbliżającego się Mikołaja, czy pod choinkę. W sumie ja też nie przepadam za taką formą pamięci, więc wspólnie doszliśmy do jednego i tego samego wniosku.
Zamiast wydawać pieniądze na kolejne mniej lub bardziej niepotrzebne przedmioty, wolimy przeznaczyć je na spędzenie razem czasu i na konsumpcję czegoś pysznego - mogą to być lody, kawa, obiad, czy butelka wina.
Jestem z siebie niezmiernie dumna, bo systematycznie odnotowuję małe sukcesy w walce ze swoim wewnętrznym chomikiem. Jak choćby taki, że od października nie kupiłam nic w ciucholandzie, bo nawet do nich nie wchodzę. Albo taki, że wreszcie powiedziałam sobie "stop" w kwestii zamawiania perfum.
Ale największym moim sukcesem jest konsekwentne odkładanie pieniędzy na koncie - z przeznaczeniem na nasz małżeński przyszłoroczny wyjazd nad morze. Dzięki tej malutkiej "poduszce" finansowej mam poczucie bezpieczeństwa, że w razie braku wypłaty na czas albo nagłej potrzeby wizyty u lekarza, czy kupna leków, mogę z niej skorzystać.