Dotrwałam do dzisiaj bez większego uszczerbku na zdrowiu i psychice, co jest naprawdę nie lada sukcesem zważywszy na specyfikę pracy. Popełniłam kilka dobrych i parę gorszych uczynków, choć w ogólnym rozrachunku był to wybór mniejszego zła, które mogłoby zejść lawiną, gdybym jej w porę nie powstrzymała.
Są aż trzy osoby, którym tam ufam - bezpośrednia przełożona, moja zmienniczka oraz koleżanka, z którą współpracuję na co dzień. Cieszę się, że mimo niekoniecznie sprzyjających okoliczności mam w swoim zasięgu tę trójkę życzliwych i serdecznych kobiet.
Nauczyłam się sztuki otrzepywania i dystansowania. Wychodzę z budynku i odcinam się od tamtej rzeczywistości. Idę na obiad. Wsiadam w autobus. Jadę do domu, a tam zajmuję się podskakującym i popiskującym Pepe, wstawiam pranie, robię sobie herbatę i jest pięknie.