Naszym niedzielnym rytuałem jest małżeńska jajecznica, którą zawsze smażę ja. Jeszcze się nam nie znudziła. Rano zjedliśmy ją tym chętniej, iż dostaliśmy od mamy do przetestowania jajka od kurek zielononóżek.
Wczoraj byliśmy na urodzinowym obiedzie u rodziców. Zabraliśmy stamtąd zimowe kurtki, bo ponoć w przyszłym tygodniu ma padać śnieg, a i temperatura spadnie.
Dzisiejszym szefem kuchni jest oczywiście Mąż, który przygotowuje pierś z kurczaka z ziemniakami oraz surówką z marchewki, jabłka i pora ze śmietaną.
Na szczęście od jutra wreszcie nie muszę wstawać bladym świtem - niech żyje druga zmiana!