Można powiedzieć, że pierwsze opady śniegu już za nami (i to dosłownie), bo zniknęły jeszcze zanim zdążyły zetknąć się z ziemią.
Robi się chłodno, a czasem wręcz nawet zimno. Czapka (lub kaptur), chusta (albo szalik), rękawiczki, grubsza kurtka i buty są już stałym ubraniem.
Za miesiąc z ogonkiem Boże Narodzenie, więc powoli szykujemy się jedzeniowo do tego czasu. Na pierwszy ogień poszedł zakup grzybków marynowanych, a potem zielonego groszku w puszce.
Sezon na "nie rusz - to na święta!" - oficjalnie uważam za rozpoczęty.