Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 3 grudnia 2017

2405. Do wyboru, do koloru

Trochę stopniał, lecz wciąż go widać. Andrzejkowy śnieg, bo o nim mowa, spowodował, że poczułam w powietrzu świąteczną atmosferę. Już nie przeszkadzają mi bożonarodzeniowe dekoracje na ulicach i w sklepach. Wręcz przeciwnie.

Nie daję się jednak omamić wszechobecnym reklamom i manipulacjom speców od marketingu, którzy - jak co roku - próbują mi wmówić, że muszę coś mieć, muszę coś kupić, muszę coś dostać, żebym poczuła się w pełni szczęśliwą w te święta.

Nic nie muszę. Ale za to wszystko mogę - oczywiście jeśli chcę. A nie chcę, bo to mój wybór. Świadomy, konsekwentny, przemyślany, dojrzały.

Mama zamówiła u nas pod choinkę kolejne perfumy. Wymyślimy jeszcze tylko jakiś upominek dla ojca i oto ile prezentów kupujemy. Sami siebie nie obdarowujemy niczym materialnym. Chcemy spędzać razem czas - w kawiarni, na obiedzie, w kinie, na spacerze, z kieliszkiem wina w dłoni, w blasku świec.

Na razie potrzebuję zająć się swoim gardłem, które od piątku daje mi nieźle popalić. Pół nocy nie przespałam, a Mąż ze mną. Krople Amolu na cukrze, Amolem smarowane gardło, Strepsils Intensive do ssania, syrop prawoślazowy do picia - tym się leczę. Jutro chyba pokażę się lekarzowi - w końcu mam ich w firmie do wyboru, do koloru.

Dzisiaj (choć niedziela) odpuściliśmy jajecznicę na śniadanie. Zamiast niej była reszta wczorajszej pizzy z kolacji - trochę się przeliczyliśmy z ilością. A na obiad Dyrektor Wykonawczy zaserwował rosół z makaronem - wprost idealnie na moje zbolałe gardło.


Czasem, jak wracam z pracy do domu, zastaję na stole takie cuda jak powyżej.