Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 13 marca 2018

2467. Jedyna rzecz

Pójście do zegarmistrza po nowe baterie i pasek do zegarka. Ręczne upranie spodni. Zrobienie codziennych zakupów. Wyrzucenie śmieci. Okrycie kocem marznących stóp. Rozmowa i czas. Tylko tyle mogę.

Ojciec nauczył się dziękować i prosić o pomoc, ale są chwile kiedy płacze, że jest dla nas ciężarem, ofermą, starym dziadem; że do niczego się nie nadaje i że bez nas by sobie nie poradził... Nauczył się pytać o to, co u nas słychać i jak się czujemy.

Nie jest mi łatwo patrzeć na niego w takim stanie. Szczególnie, że pamiętam go jak się awanturował, był agresywny i despotyczny. Teraz widzę schorowanego, zgarbionego człowieka, który o lasce ledwo idzie do łazienki i jest całkowicie od nas zależny.

Na szczęście głowę ma wciąż sprawną. Jak się trochę lepiej czuje, uśmiecha się i żartuje tym swoim specyficznym poczuciem humoru, które po nim odziedziczyłam. Pamięć ma świetną - ją również przekazał mi w genach.

W tym całym nieszczęściu systematycznie zażywa wszystkie zalecone lekarstwa. Pozwala mamie, żeby go smarowała kremem, bo strasznie łuszczy mu się skóra. Nie pije żadnego alkoholu, za to wypija sporo herbaty, soków, wody oraz innych napojów.

Pobyt w szpitalu z pewnością był przełomem. Ojciec odsłonił swoją drugą twarz - tę bardziej ludzką, wrażliwą, bezbronną, cierpiącą, prawdziwą...