Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 29 marca 2018

2483. Czwartek

Fajny dzień miałam - mniej pacjentów równa się mniej pracy, a więcej życzliwości i życzeń świątecznych równa się więcej uśmiechu.

Udało mi się telefonicznie porozmawiać z polecaną przez ludzi panią doktor endokrynolog i przekonać ją, by wpisała mnie na wizytę do siebie (do końca roku nie ma ani jednego wolnego miejsca w ramach NFZ, ale jak widać mój dar przekonywania czyni cuda). Termin wyznaczyła już na 19. kwietnia!

Dostałam grafik na następny miesiąc, który bardzo mi pasuje jeśli chodzi o zmiany - tylko siedem razy będę wstawać o pogańsko wczesnej porze, a dzień wizyty u endokrynologa jest (na moją prośbę skierowaną do szefowej) dniem wolnym za ostatnią sobotę miesiąca, więc nie muszę brać wtedy urlopu.

Mąż zrobił dzisiaj bardzo wiele dobrych uczynków - zawiózł rodzicom śledzie, uprane ubrania i lekarstwa dla ojca. Był dwa razy w sklepach - najpierw sam po cięższe rzeczy, a potem z mamą po ciasto i jajka. Odkurzył im też mieszkanie, przyniósł ziemniaki z piwnicy i pod fachowym okiem teściowej upiekł schab.

Pogoda jest niespodzianką, zaskoczeniem i zagadką. Wstaję rano i po odsłonięciu roletki w oknie mam coraz to inny krajobraz.

Wczoraj, kiedy szłam do pracy, była zima - śnieg, śnieg i jeszcze więcej śniegu. 

Dzisiaj było jesiennie - deszcz, deszcz i jeszcze więcej deszczu. 

Może jutro wreszcie czas na wiosnę i słońce?