Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 15 maja 2018

2514. Zwyczajnie

Od poniedziałku do soboty włącznie mam przedłużoną drugą zmianę w pracy - od piętnastej do dwudziestej drugiej. Jestem sama, co najbardziej lubię, bo mam wtedy święty spokój - liczę tylko na siebie, robię co do mnie należy i ponoszę za wszystko odpowiedzialność.

Śpię do ósmej rano tylko dzięki temu, że Mąż bladym świtem przenosi Pepe wraz z klatką do łazienki i przymyka drzwi. Ponieważ pod kuchennym stołem jest widno już o czwartej, skrzydlaty ancymon słysząc kolegów zza okna zaczyna swoje trele, a dla nas to stanowczo za wcześnie na pobudkę. Tak więc ptaszek przymusowo siedzi "w lochu" dopóty dopóki nie wstaniemy.

Razem z Dyrektorem Wykonawczym celebrujemy wspólne śniadanie i kawę, potem ogarniamy siebie i mieszkanie - kąpiel, pranie, sprzątanie, zakupy i takie tam przyziemne codzienne sprawy. Potem Głos Rozsądku wychodzi do pracy, a ja mam trzy godziny tylko dla siebie.

Po dwudziestej pierwszej Mąż przyjeżdża po mnie, żeby mi było raźniej w drodze na i z przystanku do domu. Myjemy się i idziemy spać.

Niby nic - ot, takie zwyczajne czynności, powtarzające się każdego dnia o tej samej porze, a dające poczucie bezpieczeństwa, porządkujące rzeczywistość i pozwalające osiągnąć wewnętrzny spokój...