Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 16 maja 2018

2515. Przesyt

Nie dość, że na co dzień mam do czynienia z chorymi i - chcąc nie chcąc - jestem narażona na wysłuchiwanie różnych opowieści o ludzkich dolegliwościach (nawiasem mówiąc służba zdrowia jest jednym z czterech najbardziej stresogennych miejsc pracy), to na dodatek mama dzień w dzień raczy mnie historiami o swoich i ojca problemach zdrowotnych.

Stan taty jaki jest, taki jest. Lepiej nie będzie, a w każdej chwili może być  tylko gorzej. On sam, żyjąc w całkowitej nieświadomości, poza ograniczeniami fizycznymi, chyba raczej (?) nie odczuwa psychicznie, że coś jest nie tak. Ogląda telewizję z nowego dekodera; nagrywa to, co go interesuje; goli się maszynką zakupioną przez Męża i generalnie na tyle, na ile może, daje radę.

Rodzicielka natomiast jest straszliwie absorbująca. Każdy telefon to szczegółowa relacja co, jak, gdzie, kiedy i czemu ją boli albo z czym akurat ma problem. 

W marcu miała operację zaćmy, więc od tamtej pory zamęcza mnie tym tematem. Wczoraj była na kolejnej wizycie kontrolnej u okulisty i okazało się, że najprawdopodobniej jest szansa na przeprowadzenie operacji na drugim oku jeszcze w tym roku. Poza tym, dostała nowe okulary do czytania i chodzenia, więc międli i tę kwestię.

Kilkanaście dni temu zaczęła odczuwać problemy z kręgosłupem. Umówiłam ją na wizytę do pani doktor, która wypisała jej receptę na serię zastrzyków oraz tabletki do łykania. Z dnia na dzień załatwiłam jej termin rezonansu magnetycznego bolącej części kręgosłupa, a wynik pokazałam lekarce. Ta zaleciła wizytę u neurochirurga, która ma się odbyć w poniedziałek.

Co mogę, robię. Jak mogę, pomagam. Plusem mojej pracy jest praktycznie natychmiastowy dostęp nie tylko do konsultacji lekarskich, ale także do badań, diagnostyki, rehabilitacji i wielu innych rzeczy, z których nie mogłabym skorzystać sama (lub załatwić komuś) gdybym tam nie pracowała.

Jestem zmęczona telefonami do i od mamy, bo dotyczą one tylko jednego. Jestem zmęczona słuchaniem tego samego dzień w dzień. Mam wrażenie, że moje życie kręci się jedynie wokół chorób rodziców i nie o to chodzi, że się nimi nie przejmuję, ale o to, że rodzicielka stawia swoje problemy na pierwszym miejscu, w ogóle nie interesując się tym, czy ja mam ochotę o nich słuchać. Nie mówiąc już o tym, że ją w ogóle nie obchodzi nasze życie.

W niedzielę wieczorem zadzwoniła do mnie z informacją, że zepsuła się im spłuczka - co najmniej jakby to któreś z nas - albo ja albo Dyrektor Wykonawczy miało wcielić się w rolę hydraulika...

Najchętniej wyłączyłabym telefon i zaszyłabym się gdzieś, gdzie nie byłoby zasięgu ani żadnej innej możliwości kontaktu. Chciałabym się wreszcie odciąć od bycia obarczaną każdą rzeczą. Najzwyczajniej w świecie mam przesyt.