Bardzo dziwnie czuję się o tej porze w domu. Przez prawie półtora miesiąca zawsze popołudniami byłam w pracy. Wciąż podtrzymuję swoją teorię, że pierwsza zmiana nie jest dla mnie dobra. Oto jak wyglądam - niewyspana, zmęczona, pozbawiona energii, z piaskiem pod powiekami i spadkiem formy.
Żeby nie było, że tylko marudzę - jak się ochłodziło, mnie się polepszyło, a jak spadł deszcz, to już w ogóle bajka. Wreszcie można normalnie oddychać, żyć i poczuć poranny chłód w drodze na przystanek autobusowy.
Mąż wydrukował wczoraj zestawienie pociągów nad morze, a ja po zapoznaniu się z wakacyjnym rozkładem, namawiam Dyrektora Wykonawczego na podróż w wagonie sypialnym. Żadne z nas nigdy w nim nie jechało, a byłoby to z pewnością nowe doświadczenie i ciekawe wrażenia.
Z uwagi na stan zdrowia ojca zdecydowaliśmy się przyspieszyć akcję z tortem rocznicowym dla rodziców i zamiast w piątek, wybieramy się do nich jutro po pracy. Oczywiście w ramach niespodzianki i działając z zaskoczenia.