Nie chce mi się pisać, bo nawet nie wiem jak nazwać te wszystkie stany, których doświadczam.
Jest we mnie mieszanka chyba większości emocji - głównie ogrom złości (a czasem nawet wściekłości) na mamę za jej bierność, roszczeniowość i robienie po swojemu oraz na ojca za jego głupotę, zaniedbanie i ośli upór.
Ona - dopóki on jest przytomny - nie wezwie pogotowia, bo jej zabronił. Wizyta domowa lekarza z przychodni też nie wchodzi w grę. Nawet ciśnienia nie pozwala sobie zmierzyć. Za to wciąż słyszę żądania - "spytaj czy można mu odstawić jakieś leki", "spytaj czy można mu podać jakąś kroplówkę", "spytaj dlaczego on jest taki słaby" i tak dalej.
Jest mi już wstyd chodzić do pracy i zadawać te same pytania tym samym lekarzom. Bo nikt, bez zbadania pacjenta, nie będzie na siebie brał odpowiedzialności za jego stan zdrowia; nikt nie będzie zaocznie zmieniał mu leków i podawał kroplówek, które można podłączyć jedynie w warunkach szpitalnych; nikt nie będzie go diagnozował bazując na moich opisach.
Rodzicielka zaś chciałaby, żeby pomóc ojcu na ich warunkach. Każdy lekarz radzi dokładnie to samo - wizyta domowa albo pogotowie. Pani doktor mówi jedno, mama robi swoje, a ja wysłuchuję żali i pretensji z jej ust.
W niedzielę doszło do tego, że ojcu puściły zwieracze. Wczoraj załatwiłam zlecenie na pieluchomajtki w części refundowane przez NFZ. Też źle, bo "może tak mu się jednorazowo zdarzyło", "nie wiem czy on sobie pozwoli je założyć" i tak dalej.
U rodziców w kuchni stoi nasza pralka, z której chcieliśmy, by korzystali, żeby im było łatwiej i lżej. Temat wraca jak bumerang, a pralka od czterech lat stoi jak stała. Mama daje nam siatki pełne brudów do uprania albo pierze w rękach wszystko łącznie z pościelą, ale oczywiście nie omieszka mi o tym wszystkim opowiedzieć ze łzami w oczach - "całą noc spędziłam w łazience nad miską".
Staram się zrozumieć, ale czasem najzwyczajniej w świecie nie umiem. Chcę pomóc i wydaje mi się, że robię, co mogę, ale albo moja pomoc jest odrzucana i lekceważona albo wysłuchuję tych samych pretensji i niemożliwych do zrealizowania oczekiwań.