Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 28 czerwca 2018

2539. Coś dobrego

Sytuacja, w jakiej zostaliśmy postawieni w związku z ojcem, łatwa nie jest. Trudno cokolwiek zaplanować, bo życie toczy się od telefonu do telefonu i od jednej do drugiej wiadomości. 

Jesteśmy z Mężem w przysłowiowej kropce jeśli chodzi o nasz wyjazd nad morze. Sami nie wiemy co robić - czy rezerwować bilety na pociąg oraz noclegi, czy się wstrzymać...

W pracy jest jak jest, czyli nic się nie zmienia na lepsze, a wręcz przeciwnie. Powiem bardzo brzydko, ale za to po imieniu - śturmokolandia i gównażeria. Plotki, obgadywanie, intrygi, szukanie sensacji, życie cudzym życiem, brak komunikacji wprost, dbanie jedynie o siebie oraz unikanie robienia czegokolwiek jak i na ile tylko się da.

Jest mi ciężko. Bardziej psychicznie, ale ten stan przekłada się na zdrowie. Codziennie boli mnie głowa i kręgosłup, mam też problemy z jelitami. Wszystko z powodu napięcia, stresu i zmęczenia.

Co mnie trzyma (mimo wszystko) w pionie i daje nadzieję? 

Po pierwsze i najważniejsze - nieustanne wsparcie, nieoceniona pomoc, miłość, mądrość i dobre rady Dyrektora Wykonawczego. 

Po drugie spokój i poczucie bezpieczeństwa, jakiego doświadczam po przekroczeniu progu tego mieszkania.

Po trzecie Pepe, który od weekendu upodobał sobie siadanie nam na głowie lub na oprawkach okularów. 

Po czwarte pogoda za oknem, dzięki której mogę już teraz nosić swoją szarą ramoneskę.