Dzisiaj mija równiutkie pięć miesięcy od czasu jak się tu przeprowadziliśmy. Wtedy był środek zimy i padał śnieg. Teraz mamy pełnię lata i świeci słońce.
Mijamy się z Mężem zmianami - on ma pierwszą, ja drugą. Mimo wszystko wolę się jednak wyspać, bo sen bardzo mi pomaga się zregenerować i odstresować.
Przeziębienie wciąż mnie trzyma. Poza posiadanymi już lekami, dostałam jeszcze krople od uszu i tabletki do ssania. Na szczęście nie mam kaszlu i gorączki, więc się cieszę.
I tak sobie leci dzień za dniem; dzień wypełniony zwyczajnymi rutynowymi czynnościami - bez szaleństw i fajerwerków - ot nuda można by rzec.