To był mój najkrótszy weekend. W piątek (podobnie jak przez cały ubiegły tydzień) skończyłam pracę o godzinie dwudziestej drugiej, a jutro (podobnie jak przez najbliższe cztery dni) rozpocznę ją o siódmej rano.
Mąż zrobił szczegółowe rozeznanie jeśli chodzi o pociągi nad morze i już wiemy czym pojedziemy. Najpierw rozważaliśmy opcję bezpośredniego (ale nocnego) połączenia, która upadła ze względu na cenę (wagon sypialny) oraz moją niechęć do jeżdżenia po nocy.
Połowę trasy (tę od stolicy nad Bałtyk) spędzimy w Pendolino, dzięki czemu powinno być szybciej i sprawniej. Poza tym to będzie nasz kolejny pierwszy raz, gdyż tym pociągiem jeszcze nie mieliśmy okazji podróżować.
Oboje zastanawialiśmy się też co zrobić z Pepe na czas urlopu. Do wyboru mieliśmy albo zostawić go tutaj i poprosić sąsiadkę o codzienne karmienie i doglądnięcie ptaszka albo zawieźć malucha do rodziców.
Po namyśle wybraliśmy to ostatnie rozwiązanie, bo nie chcemy skazywać naszego kanarka na siedzenie w samotności, a mama większość czasu spędza w domu i na pewno opieka nad nim dobrze jej zrobi.