Zazwyczaj nie odbieram telefonów z nieznanych numerów. Zresztą rzadko miewam takowe. Stąd też przedwczoraj wieczorem zlekceważyłam jedno połączenie, ale wczoraj rano (za namową Męża) w końcu odebrałam.
Dzwoniła koleżanka z liceum z informacją o planowanym na październik klasowym spotkaniu. Szczegółów jeszcze nie znam, bo - póki co - trzeba zawiadomić wszystkich zainteresowanych.
Maturę zdawałam w 1987 roku, czyli trzydzieści jeden lat temu. W jej dziesięciolecie odbyło się pierwsze spotkanie naszej klasy, w którym uczestniczyłam. Kolejne miało miejsce podczas mojego pobytu w Anglii, więc nie było mnie na nim.
Uczucia mam mieszane - bo z jednej strony ciekawa jestem jak potoczyło się życie ludzi, z którymi spędziłam cztery lata w jednej klasie, a z drugiej w sumie z nikim nie mam żadnego kontaktu...
Nic to - zawsze przecież mogę pójść, a jak nie będzie mi się podobać, po angielsku opuszczę lokal.