Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 18 sierpnia 2018

2555. Świętowanie

Rozpoczęliśmy je już 15. sierpnia. Był spacer, siedzenie na ławce i pyszne lody gałkowe. Potem nastał czwartek, choć dla mnie jak poniedziałek - wszak w przeddzień była wolna od pracy środa, czyli niedziela.

We wspomniany już czwartek umówiliśmy się z Mężem w optyku, gdzie ku mojemu ogromnemu zdziwieniu Dyrektor Wykonawczy dosłownie po kilkunastu minutach mierzenia wybrał sobie nowe oprawki - grafitowe, z cytrynowymi akcentami i nakładkami przeciwsłonecznymi na magnes.

Uczciliśmy to wydarzenie lodami, a potem Głos Rozsądku pojechał odebrać zamówiony przez siebie smartwatch. Wprost nie do wiary - dwie rzeczy jednego dnia - to niepodobne do mojego Męża, który niezmiernie rzadko coś sobie kupuje.

W piątek były nadmorskie (i nie tylko) prezenty od koleżanki z pracy oraz kwiaty i kafetierka od Dyrektora Wykonawczego.


A dzisiaj największa niespodzianka i fantastycznie spędzone półtorej godziny od nie pamiętam jakiego czasu. Odwiedziliśmy papugarnię, gdzie do woli mogliśmy karmić ptaki.

Nie zakładałam kolczyków, bo papugi to podstępne złodziejaszki, a przed samym wejściem zdjęliśmy jeszcze zegarki. A i tak Mąż został pozbawiony guzika od polówki oraz tasiemki od suwaka z torby. Mnie "jedynie" próbowano rozebrać.

Moją ulubienicą bezapelacyjnie i bez wątpienia została szaro-malinowa papuga - fetyszystka obuwnicza i amatorka czesania piórek w każdych okolicznościach.









Wizyta w papugarni była najlepszym prezentem jaki mogłam sobie wymarzyć. Myślę, że jeszcze tam kiedyś wrócimy na dłużej.

Potem Dyrektor Wykonawczy pojechał odebrać swoje nowe okulary i wymienić pasek do zegarka, a ja udałam się do dentysty, bo od kilku dni pobolewał mnie ząb.

Na fotelu spędziłam zaledwie kilka chwil, gdyż po oględzinach i zrobieniu zdjęcia RTG trzem podejrzewanym przeze mnie zębom okazało się, że mam stan zapalny dziąsła pomiędzy szóstką i piątką. Dziąsło zostało czymś tam posmarowane. Na wizytę z prawdziwego zdarzenia i wymianę wypełnienia w piątce mam się zjawić w następną sobotę o ósmej rano - kto jak kto, ale ja to wiem jak zacząć pierwszy dzień urlopu.

Byliśmy też na obiedzie u rodziców, a tata - o dziwo - posiedział z nami przy stole i zjadł trochę przyniesionych przez nas czekoladowych lodów z wiśniami.