Już grudzień.
Jest zimno. Jest nawet bardzo zimno i mroźno. Czyli tak, jak lubię najbardziej. Wreszcie mogę się grubo i ciepło ubrać, a potem wyjść na dwór i się nie spocić. Czapki, szaliki, chusty, rękawiczki są moimi ulubionymi gadżetami.
Może dlatego, że urodziłam się w styczniu, jestem z tych, co kochają zimę, za to okrutnie męczą się latem.
Po uzgodnieniu i konsultacji z mamą Mąż kupił jej dzisiaj półtorametrową choinkę. Wcześniej dostała od nas szopkę. Łańcuchy ma, lampki i część bombek też. Te brakujące dokupimy razem ze szpicem.
Nie za bardzo jestem w nastroju świątecznym, bo uważam, że powinno nas być coraz więcej przy wigilijnym stole, a nie coraz mniej. Ale co zrobić - samo życie...