Zgubiłam gdzieś swoją radość życia. Każdy dzień jest kalką poprzedniego - te same rutynowe czynności powtarzane od rana aż do wieczora.
Martwię się o Męża, bo pani doktor zleciła mu powtórzenie USG jamy brzusznej jeszcze w tym miesiącu.
Martwię się o mamę, bo ma coraz większe problemy z kręgosłupem i nie może chodzić.
Martwię się o siebie, bo pomimo zażywania antybiotyku nadal boli mnie podbrzusze.
Ale tak naprawdę najbardziej martwię się tym, że coraz trudniej znaleźć mi sens własnego życia.