Powoli i małymi krokami (z uwagi na ogarnięcie dwóch domów i trzech osób), ale za to sukcesywnie zmierzamy w stronę już naprawdę ostatnich przygotowań do świąt.
Dzisiaj Mąż odkurzył mieszkanie mamy, a ja pomogłam się jej wykąpać i umyłam jej włosy. Zabrałam też kolejną porcję brudnych ubrań (codziennie nastawiam dwa prania - rzeczy nasze i rodzicielki). Zawieźliśmy jej zrobione przez Dyrektora Wykonawczego śledzie oraz kupioną roladę makową, a wzięliśmy do siebie trochę gotowanego wczoraj bigosu i upieczonego schabu.
Głos Rozsądku przyniósł ze sklepu, ugotował i pokroił wszystkie składniki na sałatkę jarzynową, która po moim doprawieniu i wymieszaniu leżakuje na półce w lodówce. Zrobiłam na razie jednego kajmaka, a Mąż jest w trakcie pieczenia szarlotki.
Zanim rozpoczęły się święta, zdążyłam już dokonać degustacji bigosu, śledzi oraz sałatki. Wszystko palce lizać!